Chapter I - Zebranie w Wieży Bogów

- No dobra, dobra, może serio trochę przesadziłem... Ale skąd miałem wiedzieć, że jest prawdziwy no? Może to jakiś flurry czy inne nie wiadomo co. - podejrzliwy zerk na kota. W końcu zerknął na bogów i kiwnął jedynie głową. Wyglądało na to, że wyruszają na jakąś większą przygodę! A że Laguna kochał przygody... Cóż~
- No dobra!~ - klasnął w dłonie z tym entuzjazmem - To kto chce iść ze mną?~ Przyjmę każdego pod swoje skrzydła których nie mam. Ręce powinny wam wystarczyć~ - oczywiście nie obyło się bez jego charakterystycznego wyszczerzu. Bądźmy szczerzy, podróżowanie z nim raczej nie przyniesie nic dobrego. Ale z drugiej strony... Nie będzie nudno? No i wbrew pozorom serio był świetnym wojownikiem. Tylko nikt jeszcze o tym nie wiedział, no może poza Squallem. Ale on raczej skory do podróży z nim nie był...

- Flurry..? - przekrzywiła łebek zastanawiając się o czym on w ogóle mówił. Brzmiało raczej jak coś do jedzenia... Może to było coś do jedzenia. W jego świecie je się koty? Wolała o tym nie wiedzieć chyba... Przecież były takie puchate, kochane i urocze!
No i wychodziło na to, że innej opcji jak oddanie się bijatyce nie było... Nie cieszyła się, ale co mogła poradzić? Widząc Moga nawet lekko się uśmiechnęła. Takie to urocze i puchate~ Szkoda, że większość podchodziła do każdej rzeczy sceptycznie. Ciekawe czy w ich światach były Mogi... To w końcu takie kochane puchate kuleczki! Oby go polubili czy coś..
- Umm... Jeśli to nie problem... Mogłabym iść z Panem...? Szczerze mówiąc, nie znoszę samotności... - zwróciła się zaraz do Laguny. Nie miała serca zostawić go samego, a sama też wolała podróżować z kimś.

Azazel pozwoliła sobie na zbliżenie, gdy tylko pojawił się... Niezidentyfikowany stworek. A raczej Mog, jak go nazwano. Było to fascynujące stworzenie, przynajmniej na tyle, że zapisanie informacji na jego temat było wymogiem dla androida, który notował sobie w głowie to co mówił - a jednocześnie starając się odgadnąć anatomię, a właściwie wszystko na temat istoty.
- Jesteś fascynującą istotą Mog. - skwitowała po chwili, gdy ten tylko skończył swoją dłuższą wypowiedź. - Czym Ty właściwie jesteś? Puchatą kulką? Aniołem? Jakąś hybrydą? Można powiedzieć, że masz cechy istoty żywej? - zasypywała go przez chwilę pytania, aż się do niego nachylając z nieschodzącym zainteresowaniem na twarzy godnym naukowca, dopiero po sekundzie przypominając sobie, w jakim miejscu jest, co zaowocowało cichym kaszlnięciem i powrotem do poważnego wyrazu twarzy. Nie ukrywała, czuła się głupio swoim małym "wyskokiem" ze swoją fascynacją i badaniami, ale może po prostu to zignorowali...? Na pewno!
- Skoro działania w grupach są najbardziej... Odpowiednie i bezpieczne, biorąc pod uwagę dość wysokie prawdopodobieństwo napotkania istot o poziomie siły, który może okazać się zaskakujący dla nas, to... Dołączę się do Ciebie Mielijęzorze i... Ty druga, preferuje maksymalizować szanse sukcesu. Jakieś obiekcje? - zwróciła się dość niechętnie w kierunku formującej się już grupy, postanawiając się do niej dołączyć, pomimo błazna, choć każdy dwór takiego potrzebuje podobno? Mówiąc to kierowała się już powoli w kierunku kryształu, będąc właściwie ciekawą jak będzie wyglądać miejsce docelowe teleportacji.

Spiritus patrzył tylko jak zbierają się w grupy i idą już w stronę kryształu. Mog radośnie czekał na wszystkich, a słysząc pytania Azazel, zaraz radośnie zatrzepotał skrzydłami.
- Kupo-po! Jestem jak najbardziej żywym stworzeniem zrobionym z magii! No i... Jestem Mogiem, Kupo? - trochę się zamyślił z tą odpowiedzią. No co za głupie pytanie, przecież Mog to Mog! Czym innym miałby być?
- Spotkasz takich więcej w Mieście. - odezwał się Bóg z tej "złej strony". W miarę jak formalna gadka przemijała, jego głos zdawał się robić jakby milszy. Teraz kiedy nie musiał brzmieć ważnie, ani jak jakiś autorytet nie do podważenia, mógł trochę się "uspokoić". - Zajmują się różnymi rzeczami. Zapewne to nie jedyny i ostatni, który przetoczy się po waszej drodze. - dodał zaraz patrząc na androida. Materia pewnie w duszy skakała na samą myśl co trafiło się w jej drużynie. Z resztą... Znając ją zacznie ich wszystkich prowadzić za rączkę i będzie co 5 sekund sprawdzać czy żyją.
Nie miał już zamiaru dłużej tu siedzieć, skoro rozmowy były raczej na dłuższą metę niepotrzebne. Wiedzieli najważniejsze, resztę muszą odkryć sami, był raczej zwolennikiem tego, że ludzie powinni sami dowiadywać się rzeczy, które uważają za ważne i niezbędne.
- Gdyby ktoś chciał się ze mną skontaktować, powiedzcie o tym Mogowi. Przyprowadzi was do mnie. - odwrócił się i machnięciem dłoni zabrał swój miecz. Oparł go o ramię i zniknął w swojej komnacie.

zt

Lavena wzruszyła ramionami widząc i słysząc, że bóg sobie idzie. Wręcz nawet pozwoliła sobie na uśmiech... Chociaż to raczej był uśmiech mordercy zanim dopadnie swoją ofiarę. Dotknęła owego białego kryształu z nadzieją, że przeniesie ją do owego miasteczka, nawet nie czekała na resztę, najwyżej na miejscu uformują jakąś grupę.
- Raz lisu śmierć -
Lubiła na własne potrzeby przekształcać powiedzonka tak by pasowały do niej. Więc teraz zaczynała się ta jej podróż czy cokolwiek, miała nadzieję tylko, że nie będzie musiała wracać do swojego świata, bo jednak nie zaskarbiła sobie przychylnej opinii.

Kot skinał głową i poszedł za Squallem. Spojrzał na kryształ... To chyba... coś ważnego? Coś powiązanego z wyjściem stąd? Chyba. Słuchał tylko jednym uchem i ledwo co rozumiał.
Postanowił już nie powstrzymywać swojej kociej strony. Zrobił kilka nieśmiałych kroków jego stronę po czym po prostu pacnął go łapą i czekał na reakcję. Spojrzał też na Squalla. Co się teraz stanie? Oby coś dobrego.

Skoro i jego nowy futrzany kompan dołączył do grona wychodzących stąd przez kryształ - sam postąpił tak samo. Nie widział większego powodu by dłużej tu siedzieć. Z resztą... Im dalej od Laguny będzie tym lepiej, bo już w tym momencie miał go dość za wszystkie skarby świata, a nie musiał nawet otwierać gęby w jego stronę.
Podszedł do magicznego kawałka minerału i położył na nim rękę. Miał wrażenie, że nic się nie dzieje... Może jednak jest zepsuty? Obejrzał się za siebie i zamiast kamiennych ścian i schodów, widział budynki i park. Och. Przynajmniej go nie rozszczepiło czy coś...

zt

Spojrzał na obydwie dziewczynki i oczywiście zaraz popatał obydwie po główkach z tym radosnym wyszczerzem.
- Się robi! Biorę was obydwie w takim razie~ Ze mną nie zginiecie~ - uważaj na słowa, Laguna, bo zaraz po łbie dostaniesz. Wszyscy wiemy, że twoja orientacja w terenie nie istnieje.
- No dobrze, więc do miasta, tak? Więc chodźmy! Na pewno znajdziemy tam coś ciekawego~ Tylko mam nadzieję, że macie kasę. Sam z wielką chęcią kupiłbym wam jakieś Potiony czy coś, aaale... Nie mam bladego pojęcia, ile kosztują tu rzeczy. A pamiętajcie, bez Potionów ani rusz! Złota zasada każdego żołnierza czy innego wojownika~ - w końcu odwrócił się w stronę kryształu i poczekał na dziewczynki. Gdy już obydwie były gotowe - razem z nimi dotknął kryształu przenosząc się do parku.

Z.t.